Amatorskie życie

Będąc całe życie amatorem, ostatecznie zostałam nim oficjalnie. W 2019 roku nie mam już licencji – na co komu licencja na włóczenie się po górach, spanie w hamakach i dojeżdżanie na przełajówce do pracy? To był przepiękny sezon, pełen wielkich emocji i tripów, których sama bym nie wymyśliła, a one zdarzyły się naprawdę i powoli, pomalutku zmieniały mnie jako człowieka. To był najintensywniejszy sezon w moim życiu. Sezon, w którym nie było ani jednego wyścigu (sami wiecie, że Kocioł Bimbru to nie wyścig!). 

No, ale wczoraj się wszystko pokićkało w tej filozofii, bo wczoraj pojechałam na Bryksy Cross!

 

Rano wsiadłam w pociąg, dojechałam do Nędzy (to taka miejscowość koło Raciborza), a stamtąd dokręciłam sobie 46 km do Gościęcina. I ścignęłam się w amatorach na CX. 

 

 

Foto Darek Krzywański dkpcycling.com

 

Głowa

Ja nie wiem, co się dzieje w głowie, albo co musi się stać, żeby pojechać taki wyścig, jak mój wczoraj. Chyba wszystko! Miejski commuting do pracy, sezon bez spiny, ostateczne pokochanie się z rowerem, cola przed startem, znajomi, śmiechy, jakiś buziak i “szerzej zakręty” od przyjaciela, czysta głowa i kompletny brak oczekiwań! Ktoś przed wyścigiem pyta “jak noga”, a ja naprawdę nie wiem. Kompletnie. Moje tętno w tym sezonie na pewno nie rozbujało się do maksymalnego. Bo i po co? Nawet nie liczę rywalek, stoję obok Šarki, z którą chwilę wcześniej pedałujemy razem po asfalcie i gadamy o facetach i życiu. Jestem skupiona, ale nie spięta. Start jest gwałtowny, nie przebijam się, czekam na miejsce, czekam aż wszystko ułoży się samo, po prostu jadę, jeśli się da, po prostu wyprzedzam. 

 

 

Bryksy Cross

Foto Darek Krzywański dkpcycling.com

 

 

Just breathe

Nie ma palącego oddechu. Czasem są palące nogi. Czasem czuję ściśnięty wysiłkiem żołądek. Może to uwolnienie się od jesiennych zadymionych miejsc naprawiło moje oskrzela. Złoty nauczył się wychodzić płynnie z zakrętów. Nauczył się tego latem na przejściach dla pieszych i na wiadukcie nad Roździeńskiego i między barierkami pod Nosprem. Dwa bujnięcia, balans ciałem i jest znów na prostej, wciąż mając sporo prędkości. To mnie bawi, to mi daje taką frajdę, że nie chcę, żeby kończyły się te agrafki. Trzy okrążenia i dziesiątki tych fantastycznych zakrętów między starymi jabłonkami. Niewiele widzę. Zuzia kibicuje mi zza taśm i kocham ją za to. Wyprzedzam Dorotę po wewnętrznej (o Boże, nie mogę uwierzyć, że jestem taką cyklokrosową suką!) i jadę dalej. Na schodach Dorota znów mnie dochodzi, ale tylko na chwilę. Uciekam i tak kończymy ten wyścig.

 

 

Bryksy Cross

Foto Darek Krzywański dkpcycling.com

 

 

Euforia

Nie mam pojęcia, która jestem, bo w życiu się tak nie bawiłam na krosie i to kompletnie bez znaczenia. Jestem upojona tym flow, który przyszedł, tym skupieniem, bujaniem się na zakrętach, kopnięciem pod górę i pędem na zjazdach. Jeśli podpieram się nogą na nawrocie (a robię to dwa razy, zaraz przy asfalcie), to jest płynne, zaplanowane, nie ma w tym nerwowości i po tym mogę tylko stanąć w pedały i jeszcze bardziej przyspieszyć. W totalnej euforii. 

 

Byłam trzecia. 

 

 

Foto Darek Krzywański dkpcycling.com

 

 

I był to jeden z dwóch najlepszych wyścigów w moim życiu. Zaraz po Mistrzostwach Europy w Taborze

 

Dzięki Mruwa, że się zawsze pojawiasz w tych momentach!

 

A tutaj to co ustrzeliłam między ściganiem i gadaniem.

 

Bryksy Cross

Bryksy Cross

Bryksy Cross

Bryksy Cross

Bryksy Cross

Bryksy Cross

Bryksy Cross

Bryksy Cross

Bryksy Cross

Bryksy Cross

Bryksy Cross

Bryksy Cross

Bryksy Cross

Bryksy Cross

Bryksy Cross

Bryksy Cross

 

 

Privacy Preference Center