Zadałam kiedyś kilku dziewczynom podczas wywiadu pytanie, czy poczuły się kiedykolwiek w jakiś niezwykły sposób docenione. Chodziło o sport, o to, co robią… o kolarstwo.
Odpowiadały różnie. O staniu na podium, wywiadach, o powołaniu do kadry, o rodzinie, która wspiera i docenia…
Kiedy zadawałam to pytanie, myślałam o konkretnym wydarzeniu z mojego ścigania. Długo to robię i w każdym sezonie jest coś, z czego jestem zadowolona… Czasem ktoś przypomni sobie, że zostałam górską wicemistrzynią Polski masters w kolarstwie szosowym (zapomni przy tym, że w tym samym sezonie zostałam też wicemistrzynią Polski masters w maratonie MTB… cholera, to w sumie było ważniejsze!) i da dyplom. Przez dziesięć lat byłam nauczycielem i nauczestniczyłam się w warsztatach chwalenia, motywowania i kreatywnych metod nauczania. Pochwała musi być szczera i adekwatna – chwalenie za błahostki jest do dupy, nie działa. Na robienie halo z czegoś, co było łatwe, odpowiedź jest: phi!
Najlepsza pochwała, jaką usłyszałam w stosunku do mojego jeżdżenia, padła z ust kogoś zupełnie obcego. Nawet dobrze go wtedy nie widziałam i pewnie już więcej się nie spotkamy. Podjazd pod Kalenicę, Bike Maraton w Bielawie 2017. Na Giga trzeba go podjechać dwa razy. Nic fajnego. Stroma łąka, a potem jeszcze stromsze poplątane korzenie. Na łące ciężko, na korzeniach szarpanina i walka o dobrą linię. Jeden błąd, jeden dłuższy uślizg koła i koniec jazdy. Jedziesz raz podnosząc się z siodełka, raz dociskasz, żeby koło nie straciło przyczepności: odciążyć przód, szarpnąć, uważać na tył i kręcić i uważać, żeby nie przywalić pedałem. Mordęga. Nie patrzę na boki, patrzę tylko tam, gdzie chcę poprowadzić rower. Toczę się, walczę, nie wiem jak to się dzieje, ale ciągle jadę. Przede mną ktoś rozmawia, ułamek sekundy i łapię ostrość na numerkach na kierownicach, ktoś wpycha rowery pod górę, mijam te rozmowy i słyszę za sobą: „Wiedziałem, że to musi być dziewczyna! Tylko one tak jeżdżą!”
Tak to było to. Najlepsza pochwała mojego kolarstwa. Szczere i adekwatne!
Kiedyś usłyszałam też, że mam serce do kolarstwa. Ale to było dawno i ten ktoś na pewno już tak nie uważa.
A w życiu? W życiu usłyszałam inną najlepszą pochwałę.
„Jak dobrze, że z moją matką da się normalnie rozmawiać.”
Szczere i adekwatne. Chyba.
Tak, jeżdżę też na góralu. Cały czas mówię, że jeżdżę głównie na góralu, tylko na szosie robię więcej kilometrów…
Kiedyś jechałam na przykład Andalucia Bike Race…
„Wiedziałem, że to musi być dziewczyna! Tylko one tak jeżdżą!” <— ale to piękne!
Ale fajnie napisane. Cała ty.
Ja nie lubię być chwalony, za nic. Denerwuje mnie to nawet.
Ja lubię. Ale tylko w taki sposób, jak napisałam…
Anna, bardzo podobne zjawisko występuje w fotografii. Patrzysz oniemiały na zdjęcie i już wiesz; to musiała zrobić kobieta 🙂
Mnie się czasem wydaje, że dobre zdjęcia robią tylko faceci… 🙂
Być tak może, że nie do końca płeć naciskacza migawki na decydujące znacznie. Aczkolwiek…
Dziś rano byłem u rentgena i zdjęcie tam poczynione okazało się być znakomite. Siedzę nad nim i napatrzeć się nie umiem. Dumam, czy nie nadawało by się na nagrobek, gdy już przyjdzie czas.
Migawkę obsługiwała kobieta. Zatem…
Drogi Jacku, twój głos będzie miał ogromne znaczenie w tej dyskusji… Na nagrobku najlepiej jednak prezentuje się mech. Taki jak na skałach na Rychlebach…
Przekonałaś mnie, zamówiłem. Taki sam 🙂
Kudos!
[…] CHWAL MNIE! JESTEM KOLARZEM! 27 czerwca 2018 […]