Upadek.
Bardzo łatwo złamać obojczyk. Nie uwierzylibyście. Po prostu jedziesz 20 km/h, wypieprzasz się na liściach, łamiesz i gotowe. Nie boli w ogóle i spokojnie można pisać na klawiaturze. Genialne. Teraz zero szaleńczych powrotów do domu po 12 godzinach w pracy i nerwowego szukania opaski do Garmina i rękawiczek. Żadnych przekleństw przy pompce… Hektolitry internetów do wysączenia.
Podsumowanie z ręką na sercu: warto, jeśli kochasz blogowanie. Nie warto, jeśli kochasz rower.
Ja kocham rower.