Nie jestem asem zjazdów. Wciąż są lepsi. Ale progres jaki dokonał się w moim jeżdżeniu na przestrzeni lat jest… zauważalny. Wiem, ile zawdzięczam komponentom. Bezlitośnie je testuję, by ostatecznie oswoić i do cna wykorzystać, jeśli mnie nie zawiodły. Miłość do sprzętu jest jednak kwestią wielce osobistą. (Prawda?)

W moim skarbczyku MTB przez lata zapisały się trzy uniwersalne mądrości. Dzielę się nimi, bo to oczywistości dla biegłych ale wciąż odkrycia dla upartych początkujących:

1. Patrz przed siebie. Nie przed koło. Olej to, co przed kołem. Jeśli nie zauważyłeś przerażającego głazu 3 sekundy wcześniej, uwierz mi, jest już za późno. Unieś głowę i patrz tam, gdzie jeszcze nie tracisz ostrości. Prawda, że prędkość nie jest już tak straszna?

2. Rozluźnij się. I trzymaj kolana daleko od roweru. Nie jesteś cholernym szosowcem!

3. Kup szeroką kierownicę!

I naucz się hamować!