2020
Jest Wielki Czwartek. Stoję pod Biedronką. Dziś nałożono na nas obowiązek noszenia maseczek w miejscach publicznych. Od przyszłego czwartku. Dziś mogę jeszcze stać sobie z nagą twarzą, marszczyć nos do ciepłego wieczornego powietrza o zapachu śliwkowego kwiecia. Mam na sobie letnią kurtkę i dopiero pod sklepem orientuję się, że moje monety, które wrzucam do sklepowego wózka zostały w zimowej. Są jednak niepotrzebne. Nikt nie zaprząta sobie głowy przypinaniem wózków. Stoimy dwa metry od siebie: cały rząd najgrzeczniejszych klientów na świecie. Nikt nikomu nie wjeżdża wózkiem w tyłek, nikt nie warczy, nikt się nie pcha, nikt też ze sobą nie rozmawia.
“Nie ma się na co cieszyć,” tłumaczę Olkowi. “Nie planuje się weekendów, tras. Mogłabym pewnie znaleźć na sieci jakiś ciuch, który by mi się spodobał i kupić go, tylko po co? Zorientowałam się też niedawno, że zaczęłam się przejmować bardziej tym, czy nie łamię jakichś zakazów, czy zachowuję się zgodnie z zaleceniami, a przestałam się troszczyć o rzeczywistą higienę, o to, żeby nie trzeć oczu tymi cholernymi łapami, dopóki ich nie umyję. Tracę do siebie szacunek. Staję się kukłą! Sterowaną stresem kukiełką. Nie ufam już temu państwu. Czy Państwo wychodzą? bo jeśli nie, to ja będę się już zbierać.
1979
Pod Biedrą wyobraziłam sobie, że teraz wszyscy zaczynamy się ścigać na tych naszych wózkach. Tam parking jest trochę z górki, więc można by nawet zabawić się w surferów. A potem moglibyśmy rzucać papierem toaletowym na okoliczne drzewa, rozpalić grilla, kupić sobie alko i urządzić festyn. O 21:30 pod Biedrą! Włączyłam sobie na telefonie “1979” the Smashing Pumpkins. Tymi skażonymi łapami, którymi wcześniej macałam wózek. Oni sobie tam dalej stali w tej wózkowej kolejce, zniecierpliwieni. A ja marszczyłam nos w wieczornym powietrzu i wyobrażałam sobie, że to zupełnie zwykły dzień, taki jak kiedyś, tylko zablokowały się drzwi w Biedronce i w sumie to już się poddaliśmy, więc spędzamy sobie miło czas na czekaniu. To chyba pierwszy od paru tygodni czas, kiedy poczułam się ok. Tak zupełnie ok. Bez strachu, bez poczucia, że wszystko jest trochę na nic. Strasznie jest mi ciężko w zamknięciu. Strasznie jest mi ciężko bez wolności.
O początkach epidemii pisałam TU.
to prawda, te czasy są dla nas niesamowicie wymagające. Mam nadzieję, że ta izolacja ma większy sens i jakoś sobie poradzimy 🙂
Witaj.
Właśnie skończyłem czytać. Całego Twojego bloga. To drugi blog jaki przeczytałem w całości. ( Pierwszym był wronabezogona, możne znasz ) Przeczytałem go dlatego, że inspirujesz… do wielu rzeczy. Chciałem żebyś to wiedziała.
PS Podobają mi się Twoje zdjęcia i zaczynam czytać artykuły Twojego autorstwa.
Pozdrawiam. Marcin.
Dziękuję Ci za te słowa. Mam taką cichą nadzieję, że w końcu uda mi się pisać więcej, choć zupełnie nie wiem jak to zrobić. Musiałabym chyba mieć 26 godzin w dobie (albo nauczyć się nie marnować czasu). Pozdrawiam Cię serdecznie.