Wtorek

Wróciłam dwie godziny temu. Rozebrałam się w przedpokoju. Całkiem. Prosiak patrzył na to wszystko w admiracji. “Lubię takie błoto.” Powiedział tylko, zerkając na kałuże czarnej wody spływającej z moich ciuchów i roweru. Prosiak jest z Ikei. Taki pluszowy. Najprawdopodobniej tylko ten fakt powstrzymał go od wytarzania się w tym bagnie.

 

 

komfort festive 500

 

 

Obiad zjadłam w wannie. Nie każdemu dany jest taki luksus, ale to dość proste: ładujesz na talerz połowę porannego omletu z ziemniakami i chorizo i zabierasz do wanny. Woda w wannie po chwili jest zimna i trzeba ją wymienić, inaczej drgawki nie przejdą i można się rozchorować.

Skarpetki DexShell’a znów przemokły. Cztery godziny w deszczu ze śniegiem, to chyba za dużo nawet dla wodoodpornych skarpetek. W przedpokoju stoją dwa rowery, oba są podobnie uświnione. Piasek i błotniste zacieki na każdym. Dbam o rowery, ale muszę umieć utrzymać w rękach pistolet Kaerchera. Inaczej to trudne. Moje świeżo wykąpane stopy zbierają z podłogi piach, jaki przyniosłam do domu w ostatnich dwóch dniach. “Nie ściągaj butów.” Musiałabym powiedzieć do kogoś, kto by mnie dziś odwiedził. Ale nie spodziewam się nikogo. Całe wino jest dla mnie! I wszystkie ciastka!

 

“Puść to, co mówiłaś, że było fajne na Colours of Ostrava.” Mówi Prosiak z drugiego pokoju. Leży pod kołdrą, nakryty razem z głową. Podejrzewam, że nie ruszył się stamtąd od rana. “Kygo?” Pytam. “To chała! Kolędy sobie może puścimy. Święta są!” “Puść Kygo.” Słyszę z drugiego pokoju.

 

Nie umiem odmówić nawet pluszowej zabawce z Ikei!

 

Nie wiem, dlaczego znów to robię. To znaczy wiem, ale… no nie wiem. Powiedzieć? Bo chce znów taką szmatkę z Raphy. Są ładne. W tym roku zamiast wystąpić z wnioskiem o szmatkę, można przekazać fundusze na charytatywny cel. Ale ja chcę szmatkę! Jestem zimną suką z chudym zimnym tyłkiem i oprócz tego, że zgarnę bonus w postaci świątecznego odchudzania, chcę również moją odznakę.

 

 

komfort festive 500

Festive troubles

Nie jestem introwertykiem. Za bardzo wszystko po mnie widać: mam emocje wypisane w każdej części ciała! Ale męczy mnie gotowość na interakcje z ludźmi. Męczą mnie imprezy, social ride’y, biurowe wigilijki, rodzinne zjazdy, spotkania klasowe. Lubię tylko ustawki. Na ustawkach każdy łyka powietrze i nie gada, czasem komuś uda się uśmiechnąć. Uśmiechy toleruję. Festive 500 jest trudne. Z cholernie wielu powodów. To pięćset kilometrów. Zimą. Jak wytłumaczyć komuś, że wybiera się jeżdżenie w pośniegowym błocie, zamiast kilku godzin z nim. I jak potem wrócić i wrzucić kilogramy brudnych ciuchów przesiąkniętych wodą, dymem i solą prosto w świątecznie posprzątany dom. Nie potrafiłabym tego komuś zrobić. Nie potrafiłabym też nikogo namówić, by zrobił to ze mną. Patrzeć na skulone ramiona, na śnieg topniejący na jego policzkach, na skostniałe palce, mokre buty i powiedzieć “Hej, pojedziemy jeszcze tamten podjazd, bo to nam da dziesięć kilometrów więcej!” Tylko sama sobie potrafię tak dokopać. I na pewno chciałabym go zabić, gdyby marudził. Ale nie to byłoby najgorsze. Najgorsze byłoby to, że w jakimś momencie zapragnęłabym, żeby mnie uratował. Musiałby zrozumieć, jak bardzo jest mi źle i coś zrobić! A po wszystkim powiedzieć, jak bardzo byłam dzielna.

Nie!

Otwiera się przestrzeń, wiatr zaczyna przenikać przez moje mokre rękawiczki i wiem, że nic poza lasem, który majaczy na końcu drogi nie uratuje moich dłoni przed skostnieniem. Tylko ja wiem, że muszę przycisnąć na podjeździe, bo inaczej zamarznę. Nie mogę na nikogo zrzucić dojechania do domu. To ja muszę tam dopedałować, tylko sama sobie mogę powiedzieć “shut up and drive!” Każdy sam steruje wykonaniem swojego wyzwania. W innym wypadku, to żadne wyzwanie!

 

 

komfort festive 500

 

 

Komfort

Dzień przed Wigilią, Wojtek życzy mi “elementarnego komfortu”. Jak można życzyć czegoś takiego komuś, kto ma pracę marzeń, ładnego Instagrama i kilka miesięcy jeździł na nowej Madonce?! Tak, poryczałam się po tym i musiałam wstać z łóżka po chusteczki. A może nam w Europie poprzewracało się w głowach? Chcielibyśmy spokoju ducha, świadomości, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, że można ufać tym, którzy twierdzą, że chcą dla nas dobrze, czystego powietrza, aut, co przechodzą przeglądy, proszę, dziękuję, przepraszam,  mądrych uczciwych ludzi u władzy i miejsca, gdzie można usiąść po dwunastu godzinach pracy i wiary, że ktoś tę pracę doceni. A może elementarny komfort polega na tym, na czym opiera się sens Festive 500: na wiedzy, że nawet jeśli jest ci cholernie zimno, masz w butach lodowatą wodę i nie możesz zrzucić na mały blat, bo nie dasz rady wrzucić z powrotem na duży, to za trzydzieści kilometrów jest dom, ciepła woda, prąd, herbata i coś ze śniadania na patelni. Myślałam o tym, kiedy traciłam czucie w palcach. Że wciąż jestem na tyle blisko, że wytrzymam, a potem choćby i trzy razy zmienić wodę w wannie… Jeszcze dwie godziny, godzina i będę w domu! Tam znów będzie dobrze.

By skończyć Rapha Festive 500 nie potrzebujesz nic poza tą świadomością i wodoodpornymi gaciami. Choć niektórzy twierdzą, że można to zrobić przy użyciu samych błotników. Ja nie wiem. Nie mam błotników.

 

 

komfort festive 500

 

 

Rower na kocich łapach

Trzeciego dnia zniknął śnieg i stojąca na drogach woda i można było zaplanować coś dłuższego. Latem. W grudniu wciąż ogranicza mnie noc. Dziś ograniczył mnie jeszcze wiatr i zmęczenie. Znów pojechałam do sąsiadów. U sąsiadów drogi są lepsze, mają więcej podjazdów, mniej aut i mniej dymu. Dziś nie mając wody w butach mogłam przysłuchać się rowerowi, co tam gada na dziurach i czy jęczy na podjazdach. Pierwszego dnia, cokolwiek by mówił, nic mnie to nie obchodziło. Było mi zimno.

Znam Domane. Poznaliśmy się prawie trzy lata temu i powiedzmy, że się tolerowaliśmy. Szpanerek taki: Ultegra Di2, którą próbował zatuszować za krótką korbę, opony 28 mm, że niby taki hipster (a podejrzewam, że matka kazała mu je nosić), grzeczne kolorki… Trochę mało werwy miał koleś. Tu jakieś gadki o Paris-Roubaix, a ledwo ruszał ze skrzyżowania. Byłam wtedy z Czarnym Madone (zresztą dalej jestem) i biały Domane nie robił na mnie wrażenia.

No i znów się spotykamy. Teraz. Zimą. Niby ten sam gość, ale jakiś inny. Ciemne ciuszki, zwykła Ultegra, tarczóweczki… zdziadział nam szpanerek Domane, myślę sobie. I wtedy widzę to! Opony! Czarny wąski garnitur i Nike Air VaporMax (święcie wierzę, że jego matka nie wie o istnieniu tych butów). Jak jeździ się z podwójnym IsoSpeed i oponami 32 mm? Zimą? Bardzo dobrze. (Nie wierzę, że to powiedziałam.) Jak na przełajówce bez bieżnika!

 

 

komfort festive 500

 

 

Życzę Wam, by po “złym” zawsze był “dom”. 

 

 

Możesz przewertować również:

Rapha Festive 500 2016

Rapha Festive 500 2017